„Wystarczy chwilę swego czasu dać – by radość nieść…”
Kolorowa Poduszka dla Maluszka
Kto chociaż raz był na ,,erce” wie, jak tam jest. Kto nie był, niech nawet nie próbuje sobie wyobrazić bezgranicznej bezradności i bezgłośnej prośby o cud… Na szczęście cuda się zdarzają. Różne. Nie zawsze takie, jakich się spodziewamy.
Jednym z tych cudów jest w naszym odczuciu ,,Kolorowa Poduszka dla Maluszka”. Od 24 lat, każdego roku, kiedy jest jeszcze jest ciemno, w Wigilię Bożego Narodzenia przywozimy sami albo z wolontariuszami, naszą pracę i ciepło dzieciom, rodzicom i pracownikom Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Noworodków i Dzieci Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Zaczęło się od okazji, jaką stworzyła Opatrzność. Przychodząc, jak co dzień na odział do syna, w dniu jego imienin zastaliśmy widok niezwykle przygnębiający, jeśli może być coś bardziej przygnębiającego od widoku dziecka pod respiratorem! Kiedy jest się codziennie na „erce” – szuka się sposobów na normalność: czyta się, śpiewa, opowiada co w domu, co się widziało, jadąc do szpitala… Bliscy chorych chcą uciec od widoku pomp, syczących respiratorów i tego specyficznego napięcia towarzyszącego oczekiwaniu – co powie lekarz.
Wspomniane imieniny przywitały nas widokiem dzieci, a było ich wówczas sześcioro, przykrytych nie białą pościelą, jak zawsze, bo ta akurat się skończyła, a ciemnozieloną (taką, jak operacyjna). Wyglądało to dla nas strasznie, ale stworzyło furtkę, by pomóc i być bardziej potrzebnym. Wtedy, po raz pierwszy kupiliśmy kolorowy, flanelowy materiał. Misie na chmurkach na niebieskim tle. Wyobraziliśmy sobie, że miękkość i ciepło flaneli będzie miała znaczenie… przypomni dom i to, co z nim związane. W Wigilię przywieźliśmy pierwszych sześć kompletów mięciutkiej i kolorowej pościeli. Pielęgniarki założyły synowi nową pościel, a na drugi dzień zauważyliśmy, że tylko on ma kolorowe poszewki. Siostra oddziałowa, reagując na nasze zdziwienie, zapytała: „Czy życzą sobie państwo, by wszystkie dzieci miały nową pościel?”
I tak się zaczęło – od widoku uśmiechniętych sióstr, zmieniających TAMTĄ pościel na naszą J
Ale jakież było nasze zdziwienie, kiedy po jakimś czasie, nowa pościel wróciła z pralni i po niebieskim kolorze nie było śladu… Środki chemiczne były tak silne, że czyściły wszystko: mikroby i kolory też. Wiedzieliśmy, że potrzebne będzie dużo więcej kompletów.
Dziś jest tak, że odział OIOM im. Janusza Korczaka ma szafę pełną tylko naszej – kolorowej pościeli…
Od 24 lat działamy – Babcia szyje z bratem Ksawerego i wolontariuszami, często całymi rodzinami. Szyjemy poszewki, które z czasem ewoluowały i stały się tym, co jest najbardziej użyteczne i pomaga w pracy pielęgniarek: podkłady do respiratorów pod główki najmniejszych dzieci, trzy rodzaje prześcieradeł, w tym dwa na ruchome łóżka. Babcia musiała pojechać na oddział, żeby dokładnie obejrzeć, jak wygląda takie łóżko i opracować projekt. Zdarzyło nam się szyć piżamy dla większych dzieci, bo dzieci mogą mieć i 18 lat i trzeba zrobić tak, by podpinając aparaturę monitorującą, zapewnić im komfort. Często z pieniędzy, które zostają, kupujemy to, co w danym momencie jest niezbędne. Były: koce elektryczne, kocyki polarowe, torba ratunkowa, mnóstwo termometrów elektronicznych, podgrzewaczy do butelek i innych, potrzebnych rzeczy.
Wracając do początków. Po kilku latach samodzielnego szycia pomyśleliśmy nad podzieleniem się tym, co robimy z innymi. Zaprosiliśmy naszych uczniów, uznając, że praca polegająca na wypracowaniu funduszy i samodzielnym uszyciu pościeli, będzie doskonałą przestrzenią do rozumienia, czym jest cierpienie i że bezpośrednie pomaganie kształtuje charakter młodych ludzi. Szyliśmy we Wrocławiu i w Oławie, wszędzie tam, gdzie akurat pracowaliśmy.
Zdarzały się czasem zabawne historie. Raz przyszła dobra osoba, która zaproponowała, że wynajmie szwalnię, żeby uszyć pościel. Wytłumaczyliśmy, że musimy zrobić to sami, żeby lepiej rozumieć…
Nie zawsze było łatwo. Kiedyś dziewczynka z gimnazjum we Wrocławiu, uszyła ręcznie (a nie maszynowo) 10 kompletów pościeli. Trzeba było wszystko przeszyć jeszcze raz tak, by spełniało normy i nie rozwiało poczucia radości z wykonanej pracy. Innym razem ktoś, bardzo chcąc by było pięknie, do każdej poszewki doszył guziki, wyendlował dziurki. Jednak wszystkie zbędne elementy przeszkadzają w pracy pielęgniarek, zatem – przepracowaliśmy i to. Dziś, by ustrzec się przed pomyłkami, nie dajemy już materiałów do domu. W zamian – zapraszamy wszystkich chętnych do pomocy na wspólne szycie w jedną z grudniowych sobót do… szkoły. Od 2023 roku takim miejscem jest oławskie Liceum Nr I im. Jana III Sobieskiego, gdzie spotkaliśmy 9 grudnia się w naszej „szkolnej szwalni” czyli sali nr 18. Wierzymy, że to nie ostatnie takie spotkanie, na którego efekty bardzo czekają zarówno dzieci jak i dorośli.
Na koniec jeszcze jedna historyjka. Swego czasu zakupiliśmy dla dzieci piękne wielobarwne i miłe w dotyku kocyki. Pod jednym z takich kocyków, zdrowiał mały chłopiec. Jego rodzice nie wyobrażali sobie, że wróci do domu bez niego – swojego kocyka z ERKI. W zamian proponowali „góry złota”J. Zebrali się lekarze i pielęgniarki i wspólną decyzją – oddali kocyk małemu pacjentowi.
Przez 24 lata trwania akcji, zebrało się wiele historii o dzieciach, lekarzach, rodzicach. I o wolontariuszach, którzy otulają swoją pracą, „nasze dzieci” z ERKI…
Beata i Jacek